Archiwum styczeń 2011


sty 21 2011 Turysta poszukiwany
Komentarze: 1

Taki turysta to lekko nie ma. Mieszka sobie gdzieś w centralnej lub północno – wschodniej części Polski i nagle mu do łba wpadnie pomysł zobaczenia Kłodzka. Zachłyśnie się fotkami Gmerka, oczaruje hasłem Stąd Wszędzie Jest Blisko i już stoi spakowany do drogi. Tylko którą drogę wybrać? Może stąd (z Kłodzka) wszędzie jest blisko. Ale stamtąd do Kłodzka to jest daleko że ho, ho. A tu linie autobusowe polikwidowali. Koleją było ponoć bliżej, ale tylko w reklamie. Nie dość że przesiadki, to stać trzeba w tłoku, a jeszcze perony widma, pociągi nie ogrzewane, opóźnienia i inne horrory. Gdzieś tam kiedyś jeszcze były ponoć szynobusy. Ale z nimi, to jest tak jak z tymi kulkami ołowianymi, co je Polak dostał od diabła, żeby się sztuczek nauczył. Zamknął diabeł rodaka w hermetycznym pokoju, po tygodniu wypuszcza, a ten jedną kulkę zgubił, a drugą zepsuł. Pozostaje samochód. Najwierniejszy przyjaciel człowieka. Tylko, że drogi albo pod śniegiem, albo pod wodą, albo korki, albo płacić trzeba za autostradę, co to jej jeszcze nawet nie wybudowali.

Wreszcie gość jest u nas. W tysiącletnim Kłodzku. To nic, że ciężko zaparkować, to nic, że toalet brak. Nie jest problemem, że życie zamiera o 17-tej w centrum. Że już za bardzo nie ma co zjeść i pamiątek się nigdzie nie kupi. Jesteśmy w stolicy Ziemi Kłodzkiej. Turystycznego Hrabstwa Sudetów. I tylko jakby hoteli brakuje. I noclegów jak na lekarstwo. I nie wszędzie się do hotelu dojedzie, bo ruch zakazany. To wszystko dalej nic. Turysta jest w małej Pradze. Mieście, gdzie każdy mur może inną historie opowiedzieć. A przepraszam to nie mur tak mówi. To supernowoczesne kioski multimedialne. Ładujące dane o Kłodzku prosto do mózgu klienta: “Ta rzeka, co jej tu teraz nie ma, to kanał. Niezły kanał z gondolami, które kiedyś po rzece popłyną w tę i na zad. Wrzuć monetę, wrzuć monetę. A ten smród nad kanałem to historyczny odór. Proszę wdychać głęboko. Kiedyś rzeka płynęła korytem, ale koryto zabrano do szopki, żeby owce miały się gdzie paść. W miejsce żłobu, do którego kiedyś dorwał się ... wrzuć monetę, wrzuć monetę.”

Jak już się posnuje turysta po uliczkach, telebimy poogląda, smogu się nawdycha trza mu na Twierdzę ruszać. Jedzie sobie jak panisko świeżutką asfaltówką, na wygodny parking zajeżdża. A przed nim majestatyczna Twierdza niczym opoka wyrasta i widok zasłania. Turystów pełno, gęby uśmiechnięte, ciepło i jasno. I gość nasz zasuwa Twierdze zwiedzać. Wędruje korytarzami długimi, zdjęcia sobie popstryka, a majestat budowli go zadziwi. A potem już tylko koszyk odstawi, seans w kinie zaliczy, w Mac`Donaldzie bułę chwyci i jest gotów do powrotu. Może kiedyś powróci. W końcu czuł się tutaj jak w domu.

Krzysztof Oktawiec

bohomaz : :
sty 20 2011 Ze wstydu cały płonę
Komentarze: 0

Odpowiadać czy nie odpowiadać. Oto jest pytanie. Męczyło mnie ono kilka dni. Czy mam się odnosić do pisemnej wypowiedzi radnej Eli Żytyńskiej na mój felieton? Szczypać radną czy nie szczypać? Popatrzyłem na zdjęcie kłodzkiej radnej na ulotce wyborczej i zachciało mi się szczypać. Zwłaszcza w te ponętne ciało.

Dla ułatwienia w punktach.

Zarówno ja, jak i pani radna jesteśmy w opozycji do burmistrza i jego przydupasów, więc każda nasza polemika jest wodą na młyn. Trochę ucieszyła mnie odpowiedź na mój tekst, bo to sygnał, że ktoś mnie czyta (a jak to robi to radny, to podwójna satysfakcja) Muszę pani radnej zalecić czytanie. Proszę powoli i kilkakrotnie przeczytać mój tekst z GK nr 67. Proszę czytać między wierszami. Dla ułatwienia wyjaśnię, że pierwotny tytuł felietonu brzmiał “Wstyd”. Tytuł zamieszczony w Gazecie pochodził od redakcji. Proszę starannie poczytać ustawę o samorządzie gminnym. Zwłaszcza w paragrafach odnoszących się do zadań gminy. Proszę znaleźć w Wikipedii co to jest ciągłość władzy. Proszę sięgnąć do wiedzy ze studiów co to jest piramida potrzeb Maslowa. To wiele wyjaśni, co miałem na myśli płodząc felieton. Pisząc tekst poczuwałem się do wstydu za sytuację mieszkaniową w Kłodzku, gdyż byłem elementem władzy samorządowej sprzed pięciu lat. Dziś najbardziej mnie boli, że priorytetem dla władzy są fontanny i gondole, a nie mieszkalnictwo. I widząc kto obecnie rządzi i jaka jest sytuacja finansowa miasta jest mi dalej wstyd, bo ta sytuacja się szybko nie zmieni. Rada podejmuje decyzje kolegialnie, więc nie mogę odnosić się do złych i dobrych radnych (choć oczywiście taki podział istnieje). Tym samym “Wstyd” dotknął także mniej winnych. Pani Elu. Pisze Pani o “ciszy skromności” radnych. Chyba przewrotnie. Kilka zdań dalej pisze Pani “to z mojej inicjatywy powstał tekst”, a na następnej stronie gazety dumnie pręży Pani pierś na spotkaniu w szkole. Rozumiem, że to wszystko w ramach “cichej skromności” ;) Przypadek pana Mariusza potraktowałem szerzej, opisując problem mieszkaniowy kłodzkiego samorządu. I tego oczekiwałbym tez od radnych. Macie tworzyć prawo służące wszystkim obywatelom (zwłaszcza tym potrzebującym). A tak poza tym to odczuwam również dumę. Jestem dumny z ulotki wyborczej radnej Eli Żytyńskiej. Jestem dumny z pomysłowego hasła. A jeszcze bardziej jestem dumny z diabelskiego ciała. O ile to wszystko (pomysł i ciało) pochodzi od pani radnej ;)

Krzysztof Oktawiec

bohomaz : :
sty 19 2011 Diablica kłodzkiej polityki
Komentarze: 0

W odpowiedzi na mój felieton "Wstyd" otrzymałem na łamach GK (nr 68) taki tekst:

"

Za szybko na wstyd ...

Przyznam. Że nawet mi, osobie odpornej na krytykę, trudno pozostawić bez odpowiedzi niektóre kwestie poruszone w felietonie pt. “Wstyd mi za nich” autorstwa Krzysztofa Oktawca (GK nr 65). Lubię czytać teksty pisane “Oktawcowym piórem”. Tym razem jednak, emocje zbyt zniewoliły świadomość pana Krzysztofa i wyszło nieprofesjonalnie. Dostało się mocno przedstawicielom samorządu miejskiego, lecz niesłusznie, bo ocena dokonana nierzetelnie i w tak pobieżny sposób jest krzywdząca.

Pan Oktawiec wzrusza się losem młodego, bezdomnego Mariusza. I słusznie. Zapomina, że sam może wyciągnąć do człowieka pomocną dłoń. Wolałby jednak uniknąć tej sytuacji, posiłkując się odpowiednimi instytucjami. Takie jego prawo. (...) Nie neguję Pańskiego uczestnictwa w obchodach światowgo dnia orgazmu, okraszonego publicznymi wypowiedziami o pikantnych podtekstach. Bez komentarza pozostawię natomiast działalność charytatywną realizowaną przez samorządowców. Ich indywidualne zaangażowanie w tej sferze – z ich woli – pozostaje w ciszy skromności. Ta dziedzina nie lubi poklasku i ceni anonimowość.

W sprawie Mariusza Przychodzienia nie kwestionuję właściwej roli samorządu. Władza powinna podjąć stosowne i szybkie działania pomocowe. Dla mnie ta sprawa jest priorytetem, jak każda analogicznie skomplikowana sytuacja, w której ofiarą jest człowiek. Nie mniej jednak, należy pamiętać, że przypadek chłopaka nie jest jedyny, zaś ciężar gatunkowy takich spraw wymaga indywidualnego i celowego podejścia przy zastosowaniu zgodnych z prawem procedur. Autor artykułu nie dał jednak szansy ani czasu na podjęcie takich rozwiązań i osądził, obarczając radnych za całe zło życia Mariusza.

Tymczasem to z mojej inicjatywy powstał tekst o bezdomnym chłopcu. Przede wszystkim, postanowiłam za pomocą mediów powiadomić opinię publiczną o smutnym losie doświadczonego przez okrutny los kłodzczanina. Wyszłam z założenia, że jeśli wszyscy dowiemy się o tej przykrej sytuacji, pomoc może nadejść z każdej, nawet najmniej oczekiwanej strony. Jednotorowo działania podjęli radni i lokalni decydenci. Chodzi o to, aby chłopak otrzymał pomoc na poziomie egzystencjonalnego minimum, tj. mieszkanie, meldunek i zatrudnienie, za które będzie w stanie sam się utrzymać. Nie wiem i nie potrafię obiecać, czy uda nam się zrealizować przyziemne marzenie Mariusza o własnym miejscu na Ziemi. Jeśli nie, wówczas będę się wstydzić...

 

Elżbieta Żytyńska

Radna RM Kłodzka"

ufff

calutki musiałem przepisać

jutro mój komentarz

bohomaz : :
sty 06 2011 On, Klaudiusz
Komentarze: 0

Urodził mi sie syn Klaudiusz. Traf chciał, że w Trzech Króli. Od razu widać, że dowcipny będzie.

Imię ma na pamiątkę rodów rzymskich. No a imię tradycyjnie na literę K. Jest nas już czwórka: Katarzyna, Krzysztof, Kordian i Klaudiusz.

WYbaczcie kilka dni ciszy. Będę się delektował życiem rodzinnym.

bohomaz : :
sty 05 2011 Kłodzka szopka
Komentarze: 0

Wychodząc naprzeciw propozycji  Gazety Kłodzkiej i strony klodzko24.eu, w sprawie szopki regionalnej oto mój autorski skład osobowy do tego zacnego przedsięwzięcia. Bo tylko szopka w której biorą udział  żywe osoby ma swój urok i czar. Nasi włodarze lubią się stroić, przypinać sobie cudze piórka, więc i w role postaci biblijnych powinni wejść bez problemu.  

            Zaczynamy od najważniejszej postaci:

Jezusek – Bogusław Szpytma (za cuda w postaci gondoli wiszących i pływających, niedziałających fontann, rosnącego zadłużenia, znikającej kasy z budżetu i cudownego mnożenia stanowisk oraz wręcz boskiego PR

Józef Stary – Leszek Rogalewski (wprawdzie nie jest ojcem tego sukcesu, ale cały czas blisko koryta)

Trzej królowie – Piotr Brzostowicz, Henryk Urbanowski i Witold Krzelowski (za tony kadzidła, które dostarczają na każdym kroku, a nie tylko od święta i za to złoto, które otrzymują za kadzenie)

Pasterze – Andrzej Dąbrowski i Artur Paprota (chyba nikt lepiej nie strzeże tej całej szopki)

Chór osłów i baranów oraz kilku wielbłądów  - Rada Miasta Kłodzka (za całokształt)

Maryja Zawsze Dziewica – tajemnicza Jadzia@ (za piękny język prezentowany na forach internetowych i obronę „syna”)

bohomaz : :
sty 04 2011 Ale kino
Komentarze: 0

No i stało się. Jest w Kłodzku kino z prawdziwego zdarzenia. Mam nadzieję, że kompleks przejmie częściowo rolę ośrodka kultury w mieście. Jak wiadomo obecny ośrodek sportu, kultury, prokreacji, rekreacji, wypoczynku, przechowywania działaczy itd. Jest bardziej centrum promocji Burmistrza Bogusława Szpytmy, gdzie nawet pracownicy mają w zakresie obowiązków pisanie do Kuriera Kłodzkiego (ciekawe czemu nie do innych gazet?). Kino KOK-u już od dawna jest reliktem przeszłości. Obecna ekipa nie dołożyła żadnych starań, aby dokończyć modernizację KOK-u (na która poszły setki tysięcy złotych). W grudniu leciał film „Jak renifer Niko uratował święta”. Z synem byłem na tym filmie równo rok wcześniej w kinie w Polanicy Zdroju.

            Tak jak supermarkety pełnią role współczesnych kościołów, gdzie w niedzielę idzie się pokłonić bogowi Mamony, tak nowoczesne kino zdominuje nasza lokalną kulturę (a przynajmniej jej resztki). Może przy pomyślnych wiatrach uda się tam zorganizować przyszłe Zderzenia. Podejrzewam, że kino nie jest dostosowane do dużych występów, ale na pewno jakieś przedstawienie mogłoby się tam odbyć. Przynajmniej jest jak wygodnie zajechać i zaparkować. Nie tak jak w centrum przy Centrum, gdzie dyrekcja parkuje u wrót, a malutcy musza poszukiwać miejsc na płatnych parkingach.

            A wracając na chwilę do kina KOK-u (Dąbrówki czy Dąbrowskiego zwanego). Maniacy filmowi pamiętają cudowne wieczory przy ambitnych produkcjach w ramach DKF-u. I ten odgłos otwieranych puszek przy gasnących światłach. No i te koncerty rockowe w KOK-u. Rewelacyjny koncert SHOUT i CETI na początku lat 90-tych. Pogo wśród rzędów krzeseł i Kupczyk z Kawalerią Szatana. Teraz Szopka, Wigilia i Kolędy. Taki czas nam wesoły nastał.

 

                                                                                  Krzysztof OKtawiec

bohomaz : :
sty 03 2011 Wstyd
Komentarze: 0

            Wstyd mi za kłodzki samorząd. Ten sprzed pięciu lat, sprzed roku i obecny. Nie tylko dlatego, że obowiązuje ciągłość władzy, ale głównie z powodu ślepoty poszczególnych rządzących ekip. Ślepoty na prawdziwe problemy mieszkańców Kłodzka. Ze wzruszeniem przeczytałem artykuł „Kłodzka opowieść wigilijna”  z ostatniego grudniowego numeru Gazety Kłodzkiej (zapraszam na klodzko24.eu) Artykuł ten obecni radni oraz burmistrz powinni sobie na głos odczytać przy wieczerzy wigilijnej. Nie wystarczy „obskoczyć” kilkanaście kolacji wigilijnych, zaśpiewać piosenkę pod choinką i kupić dzieciom czekoladki z samorządowych pieniędzy. Trzeba uczciwym i wrażliwym człowiekiem być na co dzień.  Trzeba widzieć te codzienne, życiowe problemy mieszkańców naszego miasta. Wprawdzie artykuł opisuje problem jednej, konkretnej  osoby, ale jest jednocześnie świadectwem sytuacji na lokalnym rynku mieszkaniowym, socjalnym i pracy. Czy dopóki takie osoby jak Mariusz żyją w Kłodzku i zmuszone są do codziennej walki o swój byt, burmistrz i radni mogą spać spokojnie? Czy priorytetem w takiej sytuacji staje się gondola czy mieszkanie? Czy istotniejsze są fontanny czy miejsca pracy? Czy bardziej celowe są telebimy czy przekazanie środków na pomoc społeczną?

                  Obecna Rada Miasta jest wyjątkowo pobożną strukturą. Widać to było po ślubowaniu, gdy prawie wszyscy dodawali „Tak mi dopomóż Bóg”. Może jednak należy najpierw uderzyć się we własną pierś i rozliczyć z własnych podejmowanych decyzji nim się zacznie wzywać siły nadprzyrodzone. Jak rozmawiam z pojedynczymi radnymi, to tłumaczą się, że ich proszono, że głosują wbrew sobie, że o czymś nie wiedzieli lub coś im nie powiedziano. Nie wierzę, że tak zastraszono grupę kilkunastu osób, że nie są w stanie podejmować własnych, zgodnych z sumieniem decyzji. Może warto przy okazji Nowego Roku podjąć przyrzeczenie noworoczne w sprawie głosowań w myśl rozumu  i rozsądku, a nie tylko wspierania wizji rodem z pomroczności jasnej.

              Kolejny raz krytycznie odnoszę się do działań naszego kłodzkiego samorządu, ale parafrazując  słowa Paula Robesona (działacza na rzecz praw obywatelskich w USA) „Lokalny patriota to człowiek, który nigdy nie jest zadowolony ze swojej małej ojczyzny”. Znaczy to bowiem, że chce jej dobra. I życzyłbym sobie, aby także nowa władza samorządowa był bardziej krytyczna wobec własnych poczynań. Można mi nawet zarzucić, że nie pochwaliłem nigdy obecnego burmistrza. Ale przecież, nie po to ma on własną gazetę, telebimy, internet i usłużnych dziennikarzy, aby nie pochwalić się samemu. Chciałbym tylko, aby za rok, zamiast informacji o tym na ilu wieczerzach wigilijnych byli kłodzcy włodarze, można było przeczytać, że każdy kłodzczanin mógł w spokoju i we własnym kącie spędzić sytą Wigilię.

Krzysztof OKtawiec

bohomaz : :
sty 02 2011 Mikołajek
Komentarze: 0

Okołoświąteczny czas to okres obdarowywania. Mikołaj dwoi się i troi, aby na czas dostarczyć rózgi lub prezenty. W tym roku zaczął szybciej. Już podczas wyborów sporo porozdawał. Dla Burmistrza Kłodzka oraz większości radnych przyniósł reelekcję i kolejne cztery lata na garnuszku mieszkańców. Widocznie Mikołaja oślepiły telebimy i nie dostrzegł wszystkiego. A może omamiły go pustosłowia i głośna kampania. Za to dla lewicy miał głównie rózgi. Sojusz Lewicy Demokratycznej dostał poważne ostrzeżenie i został odesłany na cztery lata do kąta. Może gdyby to był Dziadek Mróz inaczej by lewicę potraktował.

            Z niektórych to sobie święty zażartował. Najpierw rózga a potem prezent. Przegrane wybory dla Macieja Awiżenia zakończyły się funkcją starosty. Podobnie Adam Łącki, który w Polanicy dostał rózgę, aby po chwili cieszyć się z prezentu w postaci wicestarosty. Złośliwie potraktował Mikołaj tych, którym najpierw pokazał prezenty, aby chwilę później wręczyć je innym. Wszechwójt Niebieszczański już stał pod gałązką jemioły w objęciach z partnerami politycznej układanki, gdy Miki jednym ruchem odebrał zabawki i wysłał niektórych do oślej ławki.

            Spółdzielcom Mikołaj podarował nową Radę Nadzorczą. Tylko nie wiadomo czy spółdzielcy potrafią docenić taki prezent. Kilku bardziej złośliwych spółdzielców próbuje podpisać się pod listem do świętego w sprawie wymiany prezentu. Z drugiej strony Rada pisze listy o wymianę Prezesa. Zobaczymy czy Mikołaj wysłucha którejś ze stron. Na pocieszenie spółdzielcy dostali wielgachną choinkę na środku osiedla. Jak sobie połamią kończyny na nie odśnieżonym chodniku to będą mogli przez okna gapić się na nią długie tygodnie.

            Nam wszystkim Mikołaj przyniósł dużo śniegu. Za dużo jak na możliwości logistyczne samorządów. W końcu zima już wyżyłowała finansowo gminy w styczniu tego roku. Kto mógł się spodziewać, że zima przyjdzie drugi raz.  I to już jesienią. A chwycenie przez obywateli samodzielnie za szuflę dalej jest źle widziane. W końcu okres czynów społecznych minął bezpowrotnie. Mikołaja o ten wielki śnieg to musiał poprosić Sobiesiak, żeby mu w Zieleńcu nie zabrakło. A, że biznesmen lobbing ma dobry to i się święty postarał. Z nawiązką. Toż zima dopiero od 22 grudnia. Pozostaje nam wszystkim życzyć sobie Wszystkiego Naj.

 

Krzysztof Oktawiec

bohomaz : :
sty 01 2011 Szczęśliwa dwunastka
Komentarze: 0

Czy dwanaście ludzi to dużo czy mało? Większość z was odpowie, że to zależy. Do seksu to dużo (no chyba że w grę wchodzi „grupen sex”). Do wygrania wojny to może być ciut za mało.  Co zatem można zrobić mając do dyspozycji dwunastkę osób? Jak to jest gniewnych dwunastu ludzi można stworzyć amerykańska  ławę przysięgłych. Z dwunastoma postaciami  można śmiało próbować  zasiąść do ostatniej wieczerzy. Z powodzeniem założymy podstawową jedenastkę do stworzenia drużyny piłkarskiej. Nawet jednego rezerwowego będziemy mieli. Podobnie sprawa wygląda z koszykówką. Tu możemy stworzyć dwie pięcioosobowe drużyny i rozegrać sparing. No i oczywiście w zapasie będziemy mieli po jednym graczu do każdej drużyny. Dwunastka to, aż nadto do obrony meksykańskiej wioski przed bandziorami. Wystarczy siedmiu wspaniałych. Podobnie ma się sprawa z samurajami. Do obrony zapasów ryżu przed czterdziestka oprychów wystarczy siedmiu samurajów. Do obrony Polski przed najeźdźca wystarczy czterech pancernych. A do obrony świata przed obcymi istotami wystarczy fantastyczna czwórka.

            Jak taką dwunastkę ludzi upchniemy w jeden samolot lub autokar, po czym Zeus gniewnym piorunem rozwali ten środek lokomocji, to trafi ona do głównego „niusa” dnia w każdej stacji telewizyjnej. TVN zaprosi do swoich programów psychologów, techników, lotników, kierowców i polityków. Jeśli tę samą dwunastkę wsadzimy do dwunastu różnych samochodów osobowych i z okazji jakichkolwiek świąt pojada oni w dwanaście stron  świata (a że jest tyle wystarczy spojrzeć na różę wiatrów) i każdy z nich zginie w wypadku drogowym, to trafią jedynie na pasek telewizyjny z informacją: w miniony świąteczny weekend na polskich drogach zginęło 67 osób. Staną się podwójnie anonimowi.

            Teraz, kiedy już wiemy co można zrobić z taką grupką osób, wyobraźmy sobie jak stoją ramie w ramie. Przypiszmy im jakieś fikcyjne imiona, np.: Andrzej, Boguś, Marian, Joanna, Jadzia, Lesiu i kilka innych. (Można by fajną imprezę zrobić z taką ferajną). A teraz wyobraźmy sobie, że ta dwunastoosobowa grupa osób to kadra kierownicza jednej instytucji. Na pewno pomyślicie, że to duża  firma, mająca kilkuset pracowników i kilkutorową działalność, lub instytucja z kilkoma placówkami zewnętrznymi. Nic z tego. Ta kadra kierownicza to motor napędowy Kłodzkiego Centrum Kultury, Sportu i Rekreacji. Czytając ich niesłychanie rozbudowane zakresy obowiązków można powiedzieć, że są oni od wszystkiego. Ich praca jest szczegółowo ujęta na czternastu stronach formatu A4, będącymi załącznikiem do regulaminu organizacyjnego. I tyle na dziś. I aż tyle zarazem ;)

                                                                                              Krzysztof OKtawiec

bohomaz : :